poniedziałek, 12 maja 2014

Majowy zawrót głowy


Uwielbiam zapach bzu. Kiedy byłam mała potrafiłam odliczać miesiące do kolejnego kwitnienia, a wazon był na bieżąco uzupełniany świeżo zerwaną dostawą fioletowych, białych i dubeltowych kwiatów, o jakże urzekającym zapachu. Na drugim miejscu plasowały się konwalie i jeszcze jaśmin. Ale, że zauważyłam, upodobania jak wszędzie, to postanowiłam się rozpisać o mojej trochę odmiennej miłości. Jako, że ta nasza Polska wieś mnie otacza, a niektórym jest mniej znana, to zdradzę wam, że dla mnie z rzepakiem nic się nie równa. Fakt, do wazonu nie narwiemy zbytnio, ale ten energetyzujący kolor rozlany po pagórkach i słodki zapach unoszący się w powietrzu - tego nie można przeoczyć. W tym roku żółty całkowicie zdominował mój maj. Najchętniej rzuciłabym się w te rzepakowe połacie kwiatów i zapomniała o całym Bożym świecie. Tak więc, przy wczorajszej niedzieli, wybraliśmy się całą rodzinką na wycieczkę po okolicy. Matka się dotleniła i dopachniła, dzieciaki wylatały, a mąż złapał na koniec za głowę. Cud miód malina. Uwielbiam!!!!



Ola również podziela moje upodobania, co widać na załączonym obrazku. Razem z Mikołajem oskubali by na nieszczęście właściciela, całe pole.






Szperając po plikach natknęłam się na nasze zeszłoroczne zdjęcia. I pomyśleć, że tyle się zmieniło. A jak ja straszliwie wyglądałam na końcówce ciąży! Ciężko mi było tu cokolwiek wybrać, ale te jedno było znośne. To był czerwiec. Jakieś 2-3 tygodnie przez wykluciem. Teraz Dziedzic już po drugiej stronie, kwiatki mamie zrywa. 


Pochwale się jeszcze, mam nadzieję, że nie zapeszę, ale Mikołaj zaczyna mówić! Jaka to dla mnie nowość w tym wieku! Póki co jest "ma-ma", "ta-ta", "ba-ba", "ta-k" i  czasem uda mu się "pa-pa". Nawet sobie nie wyobrażacie jaką minę miał dzisiaj Tata, kiedy wchodził do domu po schodach, a syn na jego widok głośno zaczął krzyczeć TATA, TATA!!! Ola takie emocje nam zapewniła dopiero po drugich urodzinach. Obym już drugi raz nie musiała tego przechodzić. Tyle stresu i zmartwienia. Dlatego jestem bardzo dumna z mojego małego Bohatera. O biegach w kłusie po mieszkaniu już nie wspomnę.


Zachęcamy więc do odwiedzenia rzepakowych pól, jako że teraz opryski na opadanie płatków w szerokim zastosowaniu, można się nimi cieszyć znacznie dłuuuuuużej. 


czwartek, 1 maja 2014

Kuter-mama

Tak to się nam porobiło. W weekend wybyliśmy z M na weselicho pod Olsztyn (pierwszy taki wypad na noc we dwoje od 3 lat!). Spotkaliśmy się ze znajomymi, pogadalim, popilim, potańczylim.......i na koniec Matka w tańcu z buta spadła na kostkę wprost! Ból potworny - myśl "złamanie". Poprawiny bolesne, ale dam radę oczywiście. W niedzielę pęd do domu, bo dzieciaki utęsknione, więc dopiero w poniedziałek jak posnęli była szansa na pogotowie zajrzeć. Zdjęcia, oczekiwanie i diagnoza - skręcona. W gips mnie chcieli pakować na 4 tygodnie, ale ja oczywiście się nie dałam bo co z potomstwem bym poczęła. We wtorek więc kombinowaliśmy stabilizator i mam. Pięknie nogę mi usztywnia i krępuje. Do tego zastrzyki w brzuch na całe 30 dni dostałam. M nie daje rady więc ja się przełamałam i jakoś sobie radzimy. Szkoda mi tylko tej pogody pięknej......tyle planów miałam na majówkę, ale posiedzenia w domu to nie uwzględniłam.

Poza tym u nas same zmiany. Mikołaj z początkiem Wielkiego Tygodnia stanął o własnych siłach z podłogi i podążył w siną dal. Na dzień dzisiejszy biega uhahany z rękoma w górze i kuperkiem wysuniętym w tył. Wygląda przy tym tak pociesznie, że napatrzeć się nie mogę. Oczywiście jego samodzielność daje się nam we znaki. Zawartość szuflad i szafek fruwa, kiedy tylko zdążę się odwrócić. Ola takich akcji nie miała nigdy, więc tym bardziej teraz ubolewam. A złośnik nie z tej ziemi, kłóci się i nerwuje za każdym razem jak mu "nu nu" palcem kręcę. Będzie z niego ziółko, oj będzie! W połączeniu z siostrą, dają radę mnie wykończyć do tego stopnia, że padam razem z nimi, a wszechogarniający bałagan, przytłacza mnie każdego ranka. I tak w kółko. Poza tym, kiedy Młody tylko ujrzy mnie w okolicach kompa, od razu leci, ręce w górę i podskoki, a decybele w górę do taktu. Także ciężko mi było za jakiegoś posta się ostatnio zabrać. Teraz więcej czasu będę miała dla siebie, więc zamierzam nadrabiać zaległości.

Ola coraz piękniej mówi. Zaczęła również powtarzać nowe wyrazy, które gdzieś usłyszy. Uważamy więc o czym mówimy, bo to co nieodpowiednie, najszybciej by przyswajała - niestety! Dużo czasu spędzamy na dworze, najbardziej sprawdza się rowerek biegowy - number one u Oli, nie rozstaje się z nim chyba wcale. Zastanawiam się również nad kupnem rolek, bo gdzieś widziała i wciąż mnie o nie prosi. Sama nie wiem, czy to nie za wcześnie, ale teraz te wszystkie rolki, wrotki i wrotko-rolki mają regulowane rozmiary, więc starczają na kilka lat. Niedługo czekają nas podwójne urodziny, więc za prezentami pora zacząć się rozglądać. Ciekawe tylko jak ja z tą nogą wszystko ogarnę. Aj, od urodzenia Oli, co roku o tej porze coś mnie spotyka, aż się zaczynam obawiać przyszłości!

Do następnego.