czwartek, 12 grudnia 2013

Raz pierwszy

A tak właściwie to kilka tych razów nas wczoraj dopadło, a głównie Juniora. Pierwsze wyprodukowane własnoręcznie pierniki (w planach pierwsze lukrowanie). Pierwszy chrupcior Młodego. Jego pierwsze zasiądnięcie. No a dla odmiany jeszcze drugi egzemplarz w uzębieniu. Z tym ząbkowaniem mamy przejścia, bo dziąsła dalej puchnąć zaczęły, ale tylko u dołu. Krzyki wniebogłosy, gorączkowanie, problemy ze spaniem, jedzeniem, zabawą w pojedynkę - słowem matka na najwyższych obrotach zasuwa. Ola takich atrakcji mi nie dostarczała - jak była temperatura wzwyż i do tego rozwolnienie, to już wiedziałam że kolejnego mleczaka w rodzinie witamy.







A dziś dzień Paskuda mała 30 miesięcy skończyła + imieniny przy okazji zaliczyła. Sama już nie wiem kiedy tak urosła i wydoroślała. Ale o tym będzie jutro. Dobrej nocy.


  

piątek, 6 grudnia 2013

Mikołaja



To był bardzo dobry dzień. I mimo że do wieczora w większej części mieszkania nie mieliśmy prądu, nie było telewizji, prania, odkurzania, a rano zamiast światła były świece dookoła......ten wyjątkowy dzień spędziliśmy w trójkę, w 100% razem, bez zbędnych "kradziei czasu". Lepiliśmy, tańczyliśmy, śpiewaliśmy, czytaliśmy, układaliśmy, usypialiśmy, płakaliśmy i kłóciliśmy się nawet RAZEM. I chociaż padam na twarz, i nie mam siły się nawet wykąpać, to jakże jestem szczęśliwa, bo lepiej się udać nie mogło.










Pozwoliliśmy sobie nawet na domową "sesję" Mikołajkową. Oczywiście modele nie do ogarnięcia i zdjęcia średnie, ale za to ile było przy tym śmiechu i zabawy ;)



A Wam jak minął dzień? 

czwartek, 5 grudnia 2013

Taki nasz misz-masz

Dosłownie. Od ostatniego posta byliśmy na kilka dni u moich rodziców, zaliczyliśmy gościnnie chrzciny i pochorowaliśmy się (szczerze powiedziawszy ja nadal dochodzę do siebie). Dlatego teraz czas nadrobić zaległości.


U pradziadków królował kot, Olka zabawiała go, karmiła, przytulała, bawiła w chowanego, wprost nie dało się Jej od niego odkleić. Mikołaj tymczasem korzystał z dobroczynnych przechadzek na rączkach, to u babci, to u cioci, to u dziadka. W andrzejkową sobotę wybraliśmy się na chrzciny do małego Igorka, a jak poszedł spać tośmy trochę poszaleli w noc, gdyż ku mojej radości rodzinka zajęła się niańczeniem latorośli. Niedzielna noc i kolejne dni obfitowały w katar i pochrząkiwanie, na koniec matka dostała gorączki i masz babo placek! Ale się nie dajemy i kuracja zaczyna skutkować. Dla poprawy humoru (no może nie młodego), dziś wyszedł Mikiemu pierwszy ząb - od razu tak jakoś wydoroślał!




Mikołaj śpi, a Olka kuruje się tymczasem w kojcu.


 I na koniec hit ostatniego tygodnia - gigantyczne puzzle z Peppą zakupione okazyjnie w biedronce. Jakiż mój błąd! Matka całe dnie je musi z córką układać, pomimo że sama potrafi, bo mama MUSI towarzyszyć i "pomagać". Biedna ja, ileż można ;)



A teraz oczekujemy na tego drugiego Mikołaja.....co prawda rodziców już odwiedził jak tylko przychówek usnął (cichosza, bo się wyda), bo jutro byłoby to ciężkie do ogarnięcia. Co pokaźniejsze torby czekają w salonie na poranek, w końcu raz że solenizanta mamy, a dwa że Jego pierwsze święta za pasem więc trzeba uczcić jak należy.




To do jutra!