czwartek, 14 listopada 2013

Opowieść o pewnym niejadku

I to nie byle jakim, a najpotworniejszym ze wszystkich niejadków jakie można spotkać!
Nakarmić dziecko - zwykła, codzienna czynność, wykonywana głównie przez matki, bez większych ceregieli. Pomyśleć by można - a jakaż to rewelacja? No więc w naszym domostwie to nie lada wyczyn! Ba! To jak maraton w miejscu. Oczywiście mowa o Aleksandrze, która upartą być postanowiła i niezbyt łaskawym okiem w stronę talerza spogląda. Oj tam, czasem się zdarzy że nie zje - odpowiecie. Ależ skąd! Dzień nasz na jedzeniu się rozpoczyna i na jedzeniu kończy. Temat posiłków mą głowę zaprząta przez dobę całą. Jemy śniadanie, zaraz jest drugie, potem drzemka - oczywiście Oli, a mama kombinuje co zrobić na obiad żeby córka skosztowała przynajmniej, sam obiad to walka ze smokiem (a raczej smoczycą), o podwieczorku nie wspominajmy bo jeszcze kolacja być musi. I tak połowa mojego zdrowia na jedzeniu odpada. A im starsza tym gorszy gagatek. Chomikuje w policzkach, pluje, płacze, histerie urządza, ostatnio i wymioty prowokować się nauczyła (lekarzy zwiedziliśmy, badania porobione - okaz zdrowia, diagnoza - niejadek). I co tu począć? Obiecanki - były. Groźby - były. Puszczenie w samopas - też było. Nawet dania wymyślne matka próbowała, ale większych efektów nie ma. Powiadam więc wam Matki których dziecięcia na widok jedzenia okiem błyszczą, buzię do łyżeczki rozdziawiają i same rączki do talerza pakują, że większego szczęścia i spokoju zaznać nie mogły. I niech żadna mojej syzyfowej pracy doświadczać nie musi.









                                                                       Pozdrawiam :)
 

4 komentarze:

  1. Po tym poscie ciesze sie, ze moj synek sam ladnie je i czasem po szafkach w kuchni sznupie zeby jakies slodycze podjesc. Pozdrawiamy cieplutko i trzymamy kciuki za poprawe jedzenia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zazdroszczę tego apetytu! Też mam taką nadzieję że w końcu mi z tego córa wyrośnie, a brat w jej ślady nie pójdzie ;) Pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń
  3. to rzeczywiście masz zamieszanie z tym karmieniem. Może kiedyś w końcu jej przejdzie. Moja Ala póki co ładnie zjada kaszki, zupki troszkę gorzej ale nie mogę narzekać. Wytrwałości życzymy

    OdpowiedzUsuń