Och jak mi brakowało tego powietrza, śpiewu ptaków, ciepłego słońca i zieleni trawy. Najchętniej wcale nie wracałabym do domu i już.
Córa zaciągnęła mnie przy okazji do sklepu po tik taki, no bo jak Ona może bez tik taków w dłoni funkcjonować (niekoniecznie chodzi zaraz o ich konsumpcję).

Załapawszy więc tego wiosennego bakcyla, zachciało mi się ściągać firanki, myć poszarzałe po zimie okna, (pełne odcisków dziecięcych rączek) i wietrzyć pościele oczywiście. Lecz jak wiadomo przy posiadaniu tak małych istot, coś musi iść nie po myśli. Mikołaj więc załapując chyba kolejny skok rozwojowy, dał Matce godzinny koncert jak to Go się powinno usypiać, żeby usnąć jakoś zdołał, Ola obrażalsko-złośliwo-przekorną marudę podchwyciła i prawie wysiadłam na koniec. Padli za to nietomni zaraz po kąpieli, dzięki czemu zdążę jeszcze trochę zdrowia psychicznego na dziś wieczór odzyskać.
Mam nadzieję że pogoda psikusów już nie szykuje. A jak wiosna gości się u Was?
Ślicznie.
OdpowiedzUsuńMi aparat padł jakiś czas temu i nie po drodze mi do Wa-wy żeby go naprawić.
Dobrze, że jest komórka:)
Ja się czaję na jakiś lepsiejszy, bo ten miał kilka starć z Olą swego czasu i nie zawsze daje radę niestety :/
UsuńA jaki wysłużony :)
OdpowiedzUsuńO jak u Was pięknie :)
OdpowiedzUsuńPłaszczyk - cudo !!!!
A my znów chorzy i o spacerze możemy jedynie pomarzyć :(
W takim razie dużo zdrówka i jeszcze piękniejszej pogody żeby motywacja była ;)
Usuńu nas się pewnie zacznie na jesieni maraton jak Ola do przedszkola ruszy.
U mnie wiosna! Jeszcze nie ta do końca na którą czekam, ale już prawie ;))
OdpowiedzUsuńAle fantastyczny musztardowy płaszczyk!
Nasz ulubiony :)
Usuńi u nas już lżejsza garderoba.
OdpowiedzUsuńżyć się chce, wstajemy z uśmiechem na twarzy :)
ja też to uwielbiam!
Usuń